Przerwana Omerta

W domu mojego dzieciństwa panował strach przed gromami władcy świata. Musiało być cicho, bo odgłosy życia dziecka, wywoływały furię twórcy, zgniatającą istnienie małej dziewczynki zawsze obwinianej, pozbawianej praw ludzkich. W tym domu godność dziecka była przedmiotem kpiny.
Ulgą było, gdy tyran znikał, trzaskając drzwiami. Ale strach przed nim pozostawał na zawsze. To on zrobił ze mnie ofiarę.
Gdy zostawałam sama, nieruchomiałam z przerażenia, czując, że gdy spojrzę w bok, zaatakują mnie baśniowe potwory czyhające w pustych ścianach.
Byłam tylko delikatnym dzieckiem. Czułym i wrażliwym, siedmiomiesięcznym wcześniakiem. Wystarczyło nie poniewierać. Miałam dobre serce i dobrą wolę. Zawsze dawałam z siebie wszystko.
To była też nieskończoność nudy w samotności, bez szans na poznawanie świata. Jedyny anioł mojego życia, umykał obojętnie w swoje artystyczne przestrzenie. Tylko jej akceptacja nie dała mi zginąć, ale ona myślała, że dziecko rozwija się z powietrza, bez zasilania piciem czy jedzeniem. Jak się nie domaga tego, widać nie potrzebuje. Z miłości do niej, byłam gotowa umrzeć. Nawet wstrzymywałam oddech, żeby nie zakłócać jej myśli i pracy artystycznej. Usłyszałam, że takie potrzeby życia to fanaberie i rozwydrzenie innych, którzy wszystko przeżerają. A ja chciałam zasłużyć na miłość.
Permanentny, prawie całkowity brak picia, niezbędnego do życia i rozwoju organizmu zaowocował już we wczesnym dzieciństwie, ok 7 – 9 lat, straszliwym w objawach nadciśnieniem. Moją głowę rozsadzał potworny ból, z głową w klozecie wypluwałam z siebie flaki. Moje ciało omdlewało w mękach. I tak prawie bez przerw, przez pół wieku. Żyłam tylko w krótkich odstępach , trzymając się nadludzką wolą, żeby ukryć przed ludźmi w jakim jestem stanie. Umierałam na oczach ludzi i mieli to za nic.  Nadciśnieniem niezdiagnozowanym przez 50 lat. Pozostawionym przez lekarzy bez ratunku, pod pretekstem, że to migreny i nic się nie da zrobić. Medycy odmawiali pomocy, twierdząc, że opowiadam bzdury. Wmawiali mi, że to migreny nieuleczalne. Widać moje objawy nadciśnienia były nietypowe. Dopiero po wypadku w pracy, uczynionego mi przez koleżankę, gdy zgnieciony rdzeń spowodował mój paraliż nóg. Znalazłam się w szpitalu Grochowskim na rehabilitacji, po cudownym odbarczeniu i rekonstrukcji rdzenia kręgowego przez arcymistrza neurochirurga szpitala Bielańskiego w Warszawie.. Doktor ordynator, kierujący szpitalem Grochowskim w Warszawie, zmuszony koniecznością robił obchód ten jeden raz i uzdrowił mnie w jednej chwili, zlecając lek na nadciśnienie. Bo wcześniej nawet pielęgniarki omijały mnie, mierząc ciśnienie innym pacjentkom. Mimo, że nocami czołgałam się do nich – przy chodziku i  błagałam o coś na straszny ból głowy.
Ale ten cud kompetencji lekarskich nastąpił po pół wieku umierania w mękach.
W dzieciństwie wiedziałam, że gdzieś za ścianą jest wroga mi istota, próbująca mnie wyeliminować w swojej dziecięcej obcości. Jak Kain – Abla. Władca był po jej stronie i nagradzał zachwytem za wszystko przeciw mnie.. Szybko zrozumiałam, że skarga i szukanie ochrony, kończy się karą dla mnie. A kara była powalająca – spadały uderzenia i pogarda słów od władcy. Paniczny strach przed nim przełożył się na strach przed całym światem i poczucie bezwartościowości. Sprawił, że bito mnie wszędzie – w domu, przedszkolu, na podwórku i w szkole. Tak działał zwierzęcy instynkt w ludziach. Milczący strach wywoływał atak. Zresztą nikt mnie nie bronił, a ja już nie śmiałam się skarżyć. Myślałam, że jak dorosnę , skończy się koszmar dzieciństwa. W wieku 15 lat zaczęłam pisać dorosłe wiersze. Naiwnie myśląc, że docenią mój talent. Przecież tak czcili Pana poetę. Wydeptywałam swoje ścieżki, wysyłając wiersze w szarych kopertach do literackich pism. Początkowo przyjmowano je chętnie. Ale prędko zaczęła się gehenna zatrzaskiwanych drzwi wydawnictw, milczenie redakcji, wymijające odpowiedzi na listy do wydawnictw. Zapanowała mafijna zmowa milczenia o mojej poezji. Rozeszło się, że nie ma dla mojego talentu błogosławieństwa, wręcz przeciwnie – zaprzeczano nawet istnieniu mojej osoby, mojej poezji. Albo po prostu milczano o mnie i moich wierszach, tak skutecznie, że nawet moi kuzyni nie wiedzieli, że jestem poetką. Potem jeszcze na nazwisko reżim nałożył zakaz druku, który objął też moją osobę.. Prestiżowe wydawnictwo na odpowiedź którego czekałam, przez pięć lat ciszy wstrzymywało druk mojego tomiku. Byłam solą w oku, tego co dał mi życie, godną pogardy czarną owcą. Krytykował nawet istnienie fotografii mojej twarzy na okładkach. Kiedy zaszczuta, udręczona strachem i umieraniem w mękach na nadciśnienie podarowałam ojcu kolejną okładkę z moją twarzą, chcąc wreszcie zasłużyć na jego pochwałę, usłyszałam wściekłe : „jak mogłaś na to pozwolić?” Dedykowane mu tomiki moich wierszy, zostały ukryte przed światem, a nawet przed rodziną. W kręgach intelektualnych, literackich on i jego poplecznicy, rozpowszechniali kłamliwe informacje o moich rzekomych chorobach urojeniowych – w szczególności, że podaję się za literata, co dowodziło obłąkania.. Wierzono im na słowo. Byli tacy co negowali nawet moją tożsamość rodzinną. Fama o moich urojeniach bycia poetką, przekazywana dalej przez kilkadziesiąt lat mojego życia, zadziałała zabójczo. Zdarzało się, że znaczące osoby, parskały śmiechem , kiedy się przedstawiałam. Podarowane przeze mnie tomiki wpychano w szpary niepamięci, komentowano z pogardliwym lekceważeniem. Raz wyproszono mnie ze stołecznego wydawnictwa, zostawiając maszynopis mojej książki na parapecie klatki schodowej. Nawet mnie o tym nie poinformowano, przypadkiem spojrzałam na ten parapet , schodząc po schodach sprzed zatrzaśniętych odmownie drzwi wydawnictwa, kiedy się przedstawiłam. To było szokujące. Szargano mnie i moją twórczość.
Król miał być tylko jeden. A on wystawiał mi takie oczerniające świadectwa.
Wyłącznie w swojej poezji odnajdywałam człowieczeństwo, była moim życiem. Zacierając ślady po mojej poezji czynili zbrodnię na moim życiu. Milczałam, bo tak mi nakazano. Teraz przerwałam OMERTĘ.

RODZINNE TABU

To była milcząca zgoda
odwrócona do mnie plecami
uciekałam przez matnię
unicestwiania mnie
zacierali ślady
po mojej poezji
ściana ciszy
szczelnie zasłaniała
moje istnienie
machina zniszczenia
strąciła mnie
w przestrzeń niebytu
po pół wieku
rozpaczliwej walki o życie
dowiedziałam się
że nikt o mnie nie słyszał

7.06.2021r.

PRZESMYK SZCZĘŚCIA

Czasem odnajduję się
między warstwami
mojego życia
wskakuję w szczelinę ulgi
co za radość
rozglądam się
czy na pewno zniknęli
usilnie wdeptywali
mnie w błoto
to oni mieli być gwiazdami
nie znieśliby tego
że mam swój
przesmyk szczęścia
na zakładkę

25.08.2021r.

Czytaj dalej PRZESMYK SZCZĘŚCIA

W BANKU

Każdy grosz
wyrywałam
morderczym wysiłkiem
spomiędzy gruzu
nanizałam je
na supełki mojego życia
by kupić za nie
szczęście
dzieliłam się jego
nieskończonością
wydarli mi je
z pogardą
i lekceważeniem
pod płaszczykiem
zaufania publicznego
spłynęła z nich
ludzka powłoka

12.10.2021r.

DLACZEGO…

Bezbronna
weszła mu w drogę
na jego podobieństwo
niszczył ten obraz
swoich słabości
dostawał szału
na sam jej widok
z nienawiści
chcesz się bić ?
-pytał
kiedy drętwiała
ze strachu
dał ludziom glejt
na jej upadlanie
dlaczego?
by usunąć konkurencję
za niepewność co ujawni
bo nie oddawała ciosów
-by nie urazić oprawców
była przydatna
jako czarna owca

13.10.2021r.

PRZED CHWILĄ

Schwytała mnie
przez zaskoczenie
strzelista jak
promień słońca
zajrzała mi w oczy
-pięknie pani wygląda
absolutnie
cudnie
kciukami dłoni
wskazywała niebo
pięknie
absolutnie cudo
powtarzała z uśmiechem
dziewczyna
w przejściu podziemnym
do Nieba
a myślałam że już
wszystko straciłam
i ten uśmiech anioła

3.11.2021r.

MÓJ OBÓZ PRACY

Nocą znów wpadam
w piekielny krąg
szpiegujących spojrzeń
współtowarzyszek niedoli
szukających pretekstu
by latać z donosami
patrzę w przestrzeń
za oknem
udając że nie zauważyłam
ich kpiących gestów
nie dosłyszałam
zjadliwych słów
nadzorcy strzelają
z bata nienawiści
kłamliwie oskarżają
by odebrać mi prawo
do przeżycia
zamykają mi
dopływ powietrza
głodowa opłata
niewolniczej pracy
nie podlega zmianie
-mówią że jak się
nie podoba
to droga wolna
za bramę
tam już czeka
kolejka chętnych
obłąkana wtyczka
ekipy uprzywilejowanej
patrząc na mnie
grozi że zaraz
da komuś w mordę
więc zasuwam
na czworakach
polerując kamienną podłogę
muzealnych lochów
nocą jęczę z bólu wyczerpania
wreszcie moje życie mija
odchodzę mówiąc :
dziękuję
idę na dożywotnią nędzę
udają że nie dostrzegli
24 lat mojej
nędzy i upodlenia
jak za zbrodnię
przecież oni opływali
w dostatki

21.11.2021r.

KOSZMAR ŻYCIA

Dostałam wyprawkę na życie
było tam piękno
czułość serca
zielone jeziora marzeń
taniec wśród obłoków
fale niebiańskich melodii
tkliwość słów
trafiających w istotę rzeczy
kolory zapierające dech
współczucie dla cierpienia
pragnienie miłości
delikatność i bezbronność
skoczyłam w otchłań życia
tam gdzie trafiłam
moją wyprawkę uznano
za akt oskarżenia
wyrok-likwidacja konkurencji
to było jak koszmar senny
w tym śnie
okradziono mnie
z życia

22.11.2021r.

ALE TO JA

Każdego dnia
odbijam się
od ściany do ściany
waszej
podłości do głupoty
zza oszukańczej fasady
za którą siedzicie
wciąż nie macie dość
chęci zniszczenia mnie
skazania na przegraną
umoszczenia się tym
w poczuciu wyższości
obolała jak
poobijane zwierzę
przesypiam ból
waszych uderzeń
ale to JA
sięgam myślą nieba

27.11.2021r.

POZBAWIĆ ISTNIENIA

Najpierw była
otchłań nienawiści
rodzinna tresura
bycia niczym
dławiła ją pogarda i ból
zasłaniała się
tylko milczeniem
więc walili jak w bęben
w jej delikatną kruchość
tonęła w strachu
pozbawiana belleści
potem dołączyli inni
ze wszystkich stron
zadając śmiertelne ciosy
gdy ginęła
z satysfakcją
odmawiali ratunku
odradzała się z popiołów
jeszcze raz
kopniak w serce
pozbawić ją istnienia
może wreszcie się uda
była przecież
czuła jak radar

5.12.2021r.

PERSONA NON GRATA

Dźwigam na barkach
pamięć czynów zbyt strasznych
by dało się o nich mówić
-chłopiec zbrodniarz
o ładnej buzi
w ostatniej chwili przyłapany
nie zdążył wystrzelić oka
malutkiemu wybranemu
przez siebie na odstrzał
zbyt długo celował
chciał mieć pewność
potem polował na okazję
wyjechaliśmy na zawsze
rok później zadowolił się
innym z mieszanych rodziców
ten stracił oko
satysfakcja mniejsza
bo ze zwykłego rodu
udał że niechcący
swoi go kryli
po sąsiedzku
Medycy co odmawiali pomocy
bezradnej otulającej nowe życie
w imię lojalności dla jednej z nich
straszący kwasem solnym kalectwem
wiedzieli że ofiara sama do nich trafi
wystarczy poczekać
za zamkniętymi drzwiami gabinetów
Wreszcie ucieczka pociągiem
przed morderczym planem
w ręce tych co wśród
pogawędek i kawałów
nie dostrzegli że za późno
a przypadek był trudny
o włos nie wypełnili gróźb
rzucanych na nas wśród gór
gdzie byłam persona non grata

8.12.2021r.

ATMOSFERA MOJEJ ZIEMI

Mówiłeś
że z iskry czynię
w sobie piekło
jakże się myliłeś
to były poetyckie muśnięcia
o mojej rzeczywistości
niosłam ciężar milczenia
całe życie
wreszcie pękło
i wylało się –
krzyk wybuchający
lawą strachu
słowa
przygniatające pogardą
uderzenia
odbierające godność
nienawiść w spojrzeniu
jak laser
ciosy palące piorunami
zawiść
wgniatająca w błoto
umieranie w kloace
cierpienia
poniżanie bez granic
szyderstwo z błagania
o ratunek
próby ubezwłasnowolnienia
odbierające mi moją poezję
-to atmosfera mojej Ziemi
zgniatająca tkliwą czułość
mojego serca
sięgająca Nieba
Przetrwałam ukryta
w zakamarkach mroku
rozdrapywanych przez ludzi
szukających skarbów
by odebrać mi wszystko

10.12.2021r.

MOJE DWIE MATKI

To od niej mam
boski świat kolorów
piękno
zachwyt i marzenia
jej akceptacja
dała mi moc przetrwania
wśród tych
co mnie rozdeptywali
bujała w obłokach
artystycznych wyobrażeń
nie zajmowała się
pospolitością życia
Ta druga przyjęła mnie
uściskiem ramion
wbrew wrogim naciskom
jedyna sprawiedliwa
szła ze mną
stawiając czoła
napastliwej podłości
poza moim wzrokiem
plotła sweterki zawiedzionym
w myśl:
Panu Bogu świeczkę
diabłu ogarek
była moim oparciem
by nie utonąć
w oceanie nienawiści
niosę w myślach jej słowa:
bez Boga ni do proga
To moje Matki obie

10.12.2021r.

SZKOŁA ŻYCIA

Pierwszy mężczyzna
jej życia
ten co ją bił
któremu dała kosza
jej piękną niewinność
nazwał byciem lafiryndą
nauczył że ta co stawia opór
jest odrzucana
ten co odebrał jej godność
wymazywał z listy ludzi
wypełnił ją strachem
zrobił z niej ofiarę
ten pierwszy dał jej
wilczy bilet na życie

11.12.2021r.

OBRAZ PIĘKNA

Jej piękno
zostaje pod powiekami
trwa z tobą
jej obraz
twój zachwyt
zostaje w niej
spływała na niego
z obłoków
błękitu nieba
unoszona wiatrem
w szumie morza
chwytal kształt dziewczyny
zamieniał na dźwięki
śpiewal jej poezję
piękną jak ona
budzącą zachwyt
w odcieniach fioletu
i zachodzącego słońca
widział zielone
światło jej oczu

11.12.2021r.

GWIAŹDZISTE NIEBO

Jestem bezbronna
wobec swoich marzeń
kiedy mnie dopadają
czuję że mogły się spełnić
miewają twarze bogów Olimpu
znam ich z perspektywy
kałuży rozbryzgującej się
pod ich butami
odbijały się w niej
gwiaździste niebo
i oni wspaniali
tylko w mojej wyobraźni
nauczono mnie strachu
czciłam ludzi zbyt pokornie
odebrali mi człowieczeństwo
sądzili że na tym zyskają
teraz wielbię-fielde marzenia
choć już na nie za późno
zostało mi niebo gwiazd
odbite w gładkiej
powierzchni kałuży

13.12.2021r.

ZACIEMNIENIE

Opuszczono na mnie
zasłonę zaciemnienia
cały czas obowiązywała
godzina policyjna
poruszałam się
kanałami mroku
by zdobyć certyfikat
na lepszy los
w mojej ciemnej norce
miał czekać na mnie
pocałunek szczęścia
ale go nie poczułam
zatrzymywały mnie
kłody rzucane przez ludzi
pod nogi
więc spóźniłam się
po odbiór
pozwolenia na życie
przyjęli mnie odmownie
zza krat zamkniętych
na kamiennych schodach
perspektywa szczęścia
zniknęła

20.12.2021r.

SZOK POZNANIA

Odkąd się urodziłam
umierałam ze strachu
to były moje
pierwsze kroki w życie
w huku krzyków
rozrywających
czułość serca
bezradnej drobiny
nauczyłam się
milczeć pod ciosami
szybko poznałam nienawiść
próbującą mnie zadławić
tresurę bycia najgorszą
ból rozdzierał
uznałam to
za prawa świata
obcy powielali
przemoc i upodlenie
u schyłku młodości
ktoś powiedział:
oni nie mieli prawa
Zamarłam w zdumieniu

21.12.2021r.

WULKAN UCZUĆ

W moim gnieździe
rodzinnym
uczono mnie
że emocje są
niewybaczalnym
grzechem wobec Boga
moje uczucia
szyderczo nazwano
egzaltacją
rozpacz
była dowodem
mojej winy
odbieranie mi
wszystkiego
lub czegokolwiek
było gratisowane
nie należało mi się
nawet moje istnienie
w przerażeniu
za kurtyną
wielkiego świata
moje serce było
jak wulkan uczuć

22.12.2021r.

KOSMICZNA PODRÓŻ

Szukała swego miejsca
we wszechświecie
mijała międzygwiezdne
huragany sypiące brylantami
ulewy spadających rubinów
ujrzała planetę marzeń
niebiesko-zieloną
rozzłoconą słońcem
i jej zachwytem
ledwo złapała oddech
wciągnął ją czarny wir strachu
wpadła w kosmiczną
burzę nienawiści
podmuchy okrucieństwa
powalające istnienie
spaliły jej piękno i młodość
to była jej podróż przez życie

1.01.2022r.

ŻMIJOWISKO

Urodziłam się w żmijowisku
ukrytym w ogrodzie narcyzów
gnojono moje piękno
przypisując je sobie
jak rywalkę oczerniano
by przejąć moje szanse
budowano wokół mnie mur
rzekomej paranoi o mojej poezji
by ukryć mój talent przed światem
moją szlachetność omotano
pajęczą siecią kłamstw
miałam być tylko nawozem
pod ich dokonania
Ich działania były skuteczne
niepojęte nawet w stadzie wilków
tak utrącono moje życie

1.01.2022r.

AWARIA ZASILANIA

Przysypiam
nie chce mi się
oddychać
zawsze czułam
wstyd istnienia
zawadzałam
jak pisklę
zepchnięte do kąta
by nie wyrosło
na konkurencję
zabijała mnie wrogość
gniazda rodzinnego
działała mimo moich
starań i uczuć
Ta co dała mi życie
była moim źródłem
przetrwania
arterią zasilającą serce
Podobno poza mną
współdziałała z siecią
niszczenia mnie
zarzucaną dla
wspólnego komfortu
Straciłam jedyne
źródło zasilania

1.01.2022r.

TO TYLKO WRAŻENIE

Wykluta ze strachu
umierała
w nieludzkim bólu
z głową w klozecie
lekarze odmawiali pomocy
jedni parskali śmiechem
inni mówili że to bzdury
najbliźsi nazywali to
jej trudnym charakterem
udawali że tego nie ma
błagalny szept o litość
powodował zryw okrucieństwa
jakby chcieli ją dobić
więc już nie prosiła
po pół wieku walki ze śmiercią
uzdrowiono ją przypadkiem
lekiem na nadciśnienie
ktoś się zaśmiał :
-masz mocne żyły
bezduszni zadowolili się
spełnieniem –
zostawiając jej resztkę życia
już bez jej piękna i młodości
jest szczęśliwa jak nigdy
tylko kiedy słyszy
oczerniające ją opinie
traci oddech
przecież nie jest nieśmiertelna
tylko robi takie wrażenie

1.01.2022r.

MATRIX ZAGŁADY

Obolała jak ranne zwierzę
ukryłam się
za czarną ciszą
wyłączonej komórki
znienacka dopadły mnie
oszczercze macki
rodzinnej obmowy
pletli jej pajęczą sieć
wokół mnie od zarania
rozprzestrzeniała się
przez powtarzalność
celem było
wyeliminowanie konkurencji
ze sceny świata
nie broniłam się
by nie zranić oprawców
zaszczuta i poharatana
ocaliłam resztki
życia i marzeń
nagle usłyszałam
że MATRIX ZAGŁADY
moich darów Bożych
nadal obowiązuje
w świadomości społecznej

2.01.2022r.

LIVE PLAN

Piękno życia
kwiatów jabłoni
tchnień kolorów
linii krajobrazów
robale potomstwa
przydatne
w wizjach spełnienia
Władca napełniający
puste wydmuszki
ich ciał
wedle uznania
strachem –
budzącym okrucieństwo
odrzucenie
lub podłością przetrwania
w nimbie zachwytów
co za problem
to taki LIVE PLAN

6.01.2022r.

MOJE ZWYCIĘSTWO

Ciśnięto mnie w życie
z marnym przydziałem
wbrew oczekiwaniom właścicieli
więc skazali mnie na kasację
w białych rękawiczkach
kurczowo trzymałam się złudzeń
mimo zmasowanych działań zagłady
wyczołgiwałam się na powierzchnię
ciało omdlałe zwisało na krawędzi
strach strącał w czarną otchłań
błagalnie wznosiłam spojrzenie :
Boże nie wiem czy jeszcze wytrzymam
do jutra do dziś do tej chwili
spuszczano wodę po moim istnieniu
w kloace ludzkiej podłości
to ludzie zgotowali mi ten los
dopięli moją śmierć na ostatni guzik
wtedy Jezus podniósł mnie z martwych
i dał mi ZWYCIĘSTWO
ot tak w jednej chwili

8.01.2022r.

MOJE NARODZINY

To było jak przebicie
w skrzynce
wysokiego napięcia
ich ambicji
usuwali zagrożenie
wszelkimi sposobami
dławiąc moc istnienia
bezbronnej kruszyny
niszcząc jej siłę przebicia
żeby ich nie przerosła
mieli już rozpisane role
między siebie
dla niej zostawili gniew
poniżanie i nienawiść
oglądała świat
zza ściany przerażenia
To mój los zapisano
na tej ścianie

9.01.2022r.

CZŁOWIECZEŃSTWO

Byłam głodna
nie daliście mi jeść
spragniona
nie daliście mi pić
patrzyliście z niesmakiem
jak umierałam
bo odmawialiście
mi ratunku
wśród oszczerstw i szyderstw
odbierających mi dobre imię
byliście zaspokojeni
w swoim okrucieństwie
musiałam wszystko wytrzymać
jakbym była nieśmiertelna
każde odrzucenie
było jak następny
należny mi cios pogardy
to było nieludzkie

14.01.2022r.

Z LEGENDĄ PRZEZ ŚNIEŻYCĘ

Szturchana
kopniakami
nienawiści ludzkiej
pod groźbą
wypalenia oczu
zagłady synka
mijałam góry
ze wzrokiem utkwionym
w płyty chodnika
pod butami
zostały mi tylko
migawki wspomnień
– jego młodzieńcza sylwetka
uśmiechnięte spojrzenie
w kędzierzawej aureoli czupryny
ślady naszych kroków na śniegu
wziął mnie pod ramię
zagadnął
powiedz Józkowi
żeby ci kupił Malucha
odbiłam z uśmiechem:
jednego malucha
już mam od Józka
roześmiał się wciąż młody
Staszek Marusarz
do mnie
tak przez chwilę szłam
przeciw tatrzańskiej śnieżycy
razem z LEGENDĄ pod ramię

16.01.2022r.
Zakopane, zima – 1982r.

ZWABIONA

Jadę tramwajem
w przelocie łapię widok
nieznanych okien
przeczuwam w nich
zapach domowej kuchni
i bezpieczeństwo
szukam ich
zwabiona pamięcią
obietnicy
ciepłego posiłku
tylko już bez podstępu
za plecami
by zadać cios
gorącej herbaty z róży
słodzonej na zapas
aby na długo starczyło
rozkoszy wspomnienia
której nikt nie wypomni
ale wiem że to złudzenie
za pięknem
kryją się bezlitosne
ogniska ludzkiej podłości
i krzywdy

17.01.2022r.

PIĘTNO HIOBA

Krzyki wybuchające
groźbami
jak gromy z nieba
ciosy napełniające
strachem
słowa poniżenia
uginające ramiona
baśniowe marzenie
o pelerynie niewidce
by wreszcie zasłużyć
na dobre słowo
spojrzenia rozjarzone
nienawiścią
wbijające w ziemię
krytyka ucinająca
wszelkie możliwości
jak brzytwa
pogarda spychająca
na margines życia
okrucieństwo tych
co wbrew Hipokratesowi
odmawiali pomocy
kiedy umierałam
przez pół wieku
to mój mikroświat
gdzie wypalono mi
piętno Hioba

23.01.2022r.

STUKOT KÓŁ LOKOMOTYWY

Zaczęłam podróż w życie
czarną nocą pociągiem
pędzącym przez las
stukot kół lokomotywy
kołysał mnie do snu
szukałam ciepła rodzinnego
przyjęto mnie jak rywalkę
próbowano zadławić
mój oddech dziecinnie
pogryzioną marchewką
wpychaną do gardła
dla lepszej pozycji w stadie
rażono mnie laserem nienawiści
gnębiono by się wywyższyć
musiałam milczeć
w cieniu wybranych
utrącano moje możliwości
skrycie myślałam i czułam
bo nie sięgały tam macki
tresury rodzinnej
udręczona
szukałam we śnie
rodzinnego grobowca
nad ranem okazało się
że to zwykły grób
bez miejsca dla mnie

23.01.2022r.

JAK PISZĘ WIERSZE

Wypytujesz:
skąd biorę swoje wiersze
-to moje myśli i uczucia
szydzisz:
to sama ze sobą
rozmawiasz?
Tak te rozmowy
buzują w mojej głowie
nauczono mnie
wstydu że żyję
w dziewczęcym tańcu
nazwano mnie
pustą lalką
zgodnie z sugestią
twórcy mojego życia
mój wygląd był solą w oku
dla wielu
uciekałam z zażenowaniem
od luster
by nie zarzucano mi
wywyższania się
poniżano mnie
kryłam się
w świecie myśli
w moich wierszach
rozmawiam ze sobą

23.01.2022r.

CYROGRAF

Niósł w duszy talent do słów
pisał i miał się dobrze
żeby nie bruździł drogi
wytyczonej przez władze
zarzucono na niego sieć
czarnej listy ludzi słowa
uwięziono jego twórczość
za zakazem druku
brakowało mu na życie
jak baśniowy wędrowiec
nie mógł ominąć tej pułapki
więc wpadł na pomysł
oddania duszy za cyrograf
uwolnienia jego dzieł
odtąd to co pisał
oddawał autorstwu
swojej drugiej połowy
tej bez daru słowa w duszy
wolnej od zakazu
był zadowolony
jak sprytnie oszukał reżim
Tak wykreował nową postać
swojego talentu
utracił tę część duszy
na zawsze

24.01.2022r.

NAPIĘTNOWANA

Zamknięta
w piekielnym kręgu życia
przez podłość ludzką
obiekt ciosów
jak sponiewierany pies
z podkulonym ogonem
najbliźsi przypisali
jej tę rolę
jakby jej zniszczenie
ułatwiało im drogę
do sukcesu
miała osłaniać ich
milczeniem
przygnieciona
wstydem hańby
pozbawiana godności
bo niewypowiedziana
prawda
nie liczy się

25.01.2022r.

SKAMIENIAŁY SKARB

Ukołysałam cię
wśród tsunami przerażenia
uderzających znienacka
w zataczającym się szale
ginęłam od ciosów w serce
uginałam się z żalu
że taki stworzyłam ci los
widziałam twój płacz grozy
który nic nie dał
byłeś taki malutki
nie mogłeś odmienić świata
myślałam że znasz prawdę
ale ty umilkłeś
obwiniając mnie za zło świata
zamieniłeś się w kamień
nienawiści do mnie
roztrzaskiwałeś nim
swoje życie
chroniłam cię rozpaczą
rozrywającą serce
ocalałeś cudem
mój skarb skamieniały
ale wciąż nie dowierzasz
że tak się pomyliłeś

25.01.2022r.

Translate »