Serce się powtarza

 

Magdalena Ficowska Łuszczek "Serce się powtarza" Magdalena Ficowska Łuszczek "Serce się powtarza" Magdalena Ficowska Łuszczek "Serce się powtarza"
Tylna część okładki z tomiku poezji " Serce się powtarza"
Tylna część okładki z tomiku poezji ” Serce się powtarza”

19 sierpnia 1954 roku urodziła się w Warszawie poetka – Magdalena Ficowska – Łuszczek. Bycie poetą to sposób widzenia świata, empatia do granic bezbronności. Jako piętnastolatka zaczęła pisać wiersze.W 1983 roku zdobyła pierwsze miejsce w konkursie poetyckim “O poetyckie wrzeciono”. Nagrodą był debiut książkowy. Tomik wierszy pod tytułem “Serce się powtarza”,wydany w 1984 roku. Są w nim wiersze z najwcześniejszego “nastoletniego” czasu do pierwszych lat małżeństwa z Józefem Łuszczkiem ówczesnym mistrzem świata w narciarstwie klasycznym i urodzenia syna Artura Łuszczka czyli okres od 1970 roku do 1983 roku.

BEZ ZŁUDZEŃ

wplątani w ciemny wiatr
potykają się o własne kroki
podobni koniom oślepłym od deszczu
przez nieskończoność miasta
przez niepewne obok
brną każdy do swego ciepła
za końcem swojego nosa
co do którego nie mają przecież
wątpliwości

Czytaj dalej BEZ ZŁUDZEŃ

OBŁOKÓW ZA 4,50

kupiłam w kiosku
prostokątny kawałek szczęścia
ujęty w dolinie rzeki
pasował mi jak ulał
przyłapany na pienistych obłokach
zabłękitniał z tęsknoty
po horyzont
aż się zmierzwiła woda
by zatrzeć po nich ślady
gdzieś krowa wyrosła na łące
a drzewa rozchyliły się kusząco
wabiąc w gęstwinę nieuwagi

SPADAJĄCA GWIAZDA

w oczach morze niosła
i błękit
głębiej stawało się
przy niej
i rozleglej
gwiazdy szczęśliwe chwytała
jak liście jesienne
aż zabrakło dla niej
tej jednej
obudzona w niebo
jak w morze się zanurzyła
zamknęła za sobą świat
nie chciała
uczyć się ziemi
tak wcześnie

Czytaj dalej SPADAJĄCA GWIAZDA

OD POGODY UCHROŃ NAS PANIE

skrył się przed nią
w ciszy
bez adresu
on jedyny spadkobierca
kawałka nieba wśród gór
danego mu na dożywocie
wyrzucił tylko listy
i zaczął żyć jak należy
bez nieważnych już mrzonek
na które i tak miał czas
tylko kiedy padało
przy pogodzie
zawsze jest robota
na ziemi pod jego niebem

Czytaj dalej OD POGODY UCHROŃ NAS PANIE

POCZĄTEK NOWEJ ERY

wreszcie
stało się
zaczęłam się jej bać
uwieszonej na końcu
przykrótkiej linii życia
teraz
nauczyłam się iść
nie rozglądając się
żeby nie widzieć
triumfującej zjadliwie
wymierzonej we mnie
w oczach tych
może tamtych
nie wiem których
więc wszystkich
niosę w twarzy
wyniosłość gór
i udaję że
to nie o mnie nie do mnie
ale starcza mi tej wysokości
zaledwie na krótkie
wspięte na palce
przemijanie

NA OSTRZU NOŻA

magdalena-ficowska-luszczek-z-synem-004

mój mały synek
śni na ostrzu noża
na moim gardle
tuli mnie we śnie
wielką mocą małych rączek
teraz jego uśmiech jest dla mnie
choć przyniósł go w darze światu
– gościniec nadziei
której nie było we mnie –
a ja nieruchomieję z trwogi
że zaraz zjawi mu się świat
i wtedy zacznie krzyczeć
z bólu
który mnie zabije

magdalena-ficowska-luszczek-z-synem-002

ROZMOWA Z KIMŚ

    Teściowej

    – ech, gdybyś ty tyle przeżyła
    wody żałowali
    przez izbę przejść nie dali
    …………………………………..
    – mnie
    wypalono oczy
    moje dziecko zabili
    może uczynili je kaleką
    trudno stwierdzić na pewno
    mieli plany…
    przeżyłam jedno i drugie
    potem powiesiłam się
    wtedy Bóg przez posłańca
    odciął mnie ze sznura
    zwrócił oczy
    dał życie dziecku
    by mogło stać się wielkim
    tylko ta pamięć
    spuchnięta od stryczka

MOJEMU SYNOWI

magdalena-ficowska-luszczek-z-synem-001zwiastowania nie było
a jednak
reszta według scenariusza
udało się zbiec
przed palcami
na których liczono już chwile
dzielące je
od pierwszego oddechu
by go zdławić
i przyszedł
choć go nie przeczuli
kruszyna jak ziarno gorczycy
co wypadło z dłoni
chcących je w pył rozetrzeć
a był z nim Wielki
nie tego świata
nie rozpoznali go
osłonił ziarno oddechem
by wyrosło

magdalena-ficowska-luszczek-z-synem-003

CZAROWNICA

wodzi uważnie spojrzeniem
ma szereg wątpliwości
ale pokrywa je uśmiechem
na wszelki wypadek
woli dotknąć
teraz zakreśla w powietrzu
tajemnicze kręgi
i mruczy zaklęcia
własnego obrządku
wie przecież
poprzednim razem się udało
wyczarowała z pustki
tą znajomą twarz
która najwyraźniej chce się przypodobać
można pośmiać się do niej
i złapać za palec
z bardzo apetycznym kawałkiem nieba
trzeba jak najszerzej otworzyć oczy
żeby to wszystko w nich pomieścić

ROCZNICA

Januszowi Wapińskiemu

 

 

 

dziś zapomniana rocznica
twojego serca
słuchałam jego bicia
więc wiem – serce się powtarza
jak zieleń brzozy
wyrosła ze źródła soków
z którego piliśmy
ich kropla krąży we mnie
poczułam jej spóźnioną gorycz
przyjdź
chcę oddać ją tobie
abyś mógł sobą wypełnić
ten dzień weselny

zostawiłeś nas przecież

w połowie drogi

W UKRYCIU

podglądała dzień z ukrycia
mijali ją ludzie
pełni siebie
jak jajka w kolorowych skorupkach
i ptaki niedosięgłe
jak horyzont
patrzyła zazdrośnie
nie potrafiąc się wypełnić
ani oderwać od ziemi
nie dostrzeżona
tak sama że już prawie żadna
uczyła się ich na pamięć

EPITAFIUM

14 marca 1980,Warszawa-lotnisko,Annie Jantar

 

 

 

 

święta pamięci
spadła z jasnego nieba
w bukiety daremnie powitalne
wstrzymaj się na chwilę
wypełnioną życiem
święta pamięci
zawisła nagle
sto metrów nad lądowiskiem
zawróć z drogi
odmierzonej mgnieniem oka
raz na całe życie
święta pamięci
w nieprzeliczeniu
oddechów bez tchu
w roztrzaskanych szczątkach świata
nie daj zapomnieć

Translate »