Opowieści Tatrzańskie – Wiersze dla dzieci

Opowiesci-Tatrzanskie-Wiersze-dla-Dzieci

Opowieści Tatrzańskie, to jedyny zbiór wierszy dla dzieci Magdaleny Ficowskiej Łuszczek. Napisany przez nią w latach 1981 -1990, kiedy mieszkała wraz z synkiem Arturem Łuszczkiem i mężem Józefem Łuszczkiem w Zakopanem. Napisała te oryginalne wiersze dla synka Artura i w jego imieniu. Tak jakby był to obraz tatrzańskiego świata odkrywany oczami małego chłopca – syna narciarskiego mistrza świata Józefa i jej – Magdaleny.

MOJE TAJEMNICE

Ciekaw jestem
czy w schronisku pod Giewontem
gwiazdki mieszkają ?
Muszą przecież gdzieś odpocząć,
a tam najbliżej mają,

I chciałbym wiedzieć,
choć strach mnie przejmuje dreszczem
czy lawina to jest śnieżne
zgłodniałe zwierzę?

Zastanawia mnie też sprawa taka
czy z szarotki aksamitnej kwiatka
co na sarniej skale wyrosła
będzie kiedyś sarna dorosła ?

Myślę o tym wszystkim w tajemnicy
bo choć nie wiem jaki cel w tym mają
nic mi o tym nie mówią rodzice
I wszystkiemu co odkryję – zaprzeczają.

KONIK POLNY

Ujarzmiłem dzikiego wierzchowca
Nikt nie bierze przeszkód tak jak on,
kiedy skacze po kąkolach i ostach.
Zwinnie, cicho jak indiański koń.

Teraz razem mkniemy po łące,
ja i dziki, zielony koń.
A jak zmęczą nas już te harce,
mogę schwytać i zamknąć go w dłoń.

Jak mi mama każe już wracać,
zanim zmierzch szary zapadnie.
puszczę wolno mego rumaka.
Niech sobie hasa swobodnie.

Z CZEGO SĄ CHMURY

Wiele pytań mnie dręczy od rana.
Na przykład z czego są chmury?
I skąd czasem ich kolor bury?
Myślę, że to piana mydlana.

Czasem bywa biała
– jak wtedy, gdy goli się tata.
Albo szara piana –
– zupełnie taka jest kiedy
ręce mi każe myć mama.

Niebo bez przerwy na dworze
więc bardziej zbrudzi się jeszcze.
Dlatego myje się w chmurze,
a pianę spłukuje deszczem.

DZIURKI W NIEBIE

Jak osioł deszcz się uparł.
Zasnuł niebo mgłą szarą.
Świat tonie w wody strugach.
Kałuże bańki puszczają.

Zamyślił się chłopiec –
– jaka na to rada ?
Wyjść nie można gdy pada
ciągle, noc i dzień cały
nie ma słońca, gwiazd, księżyca.
Pewnie z zimna i smętku zaspały.

Ej, ty deszczu dam ci nauczkę.
Zatkam wszystkie te dziurki w niebie.
Nie będziesz mógł więcej wypływać.
Gwiazdki i księżyc wypuszczę.
Wieczorem zaproszę je do siebie.

LILIA ZŁOTOGŁÓW

Rozsypało się słońce
cieniem liści pod reglami.
Lepiężnika główki lśniące
wyjrzały spod ziemi.
Jeszcze tylko to wzniesienie pokonamy.
I będziemy zaraz w Małej Łące.
Napęczniała deszczem chmura
z nagła przysłoniła słońce.
Wtedy spośród skał i trawy,
niby zjawa purpurowa,
wyłoniła się przed nami
piękna Lilia Złotogłowa.
Taki widok zmierzchający,
czarodziejski w nas pozostał
jako ślad tej wycieczki.

JESIEŃ W TATRACH

Rozrzuciła jesień
barwy żółte i różowe
po bukowym lesie.
Ponad nimi
stromą ścianą,
mgłą zasnuty, oddalony
Giewont stoi.
To wojownik w szarej zbroi,
pośród skał uśpiony.
Niby tarcze,
w błękit zwrócone,
wzniosły swoje szczyty
Wierchy Czerwone.
A na dole stanął,
przy wysokiej sośnie,
rycerz Artur złotowłosy
i mówi, że prędko urośnie.

DOLINA BIAŁEGO

W dolinie Białego
buki się zielenią.
Biało się w potoku
górskie wody pienią.
Światło się w nich odbija
jasnym blaskiem.
Toczy woda kamyki
z cichym trzaskiem.
Wystawimy buzie do słońca.
Usiądziemy na kłodzie drewnianej.
Odetchniemy od zmęczenia i gorąca.
Potem znów ruszymy dalej.
U wylotu Doliny Białego,
z małego domku pani
da nam bitą śmietanę
z poziomkami.

DOLINA STRĄŻYSKA

W dolinie Strążyskiej
cień drogę spowija.
Po Trzech skalnych Kominach
wzrok się w niebo wzbija.
Czasami wyskakują
rydzów główki czerwone.
Zbierać ich nie wolno,
bo są tutaj chronione.
Odpocząć można w szałasie,
mleka kwaśnego się napić.
Potem do Siklawicy iść.
Wodospad ze skał spadając
kropel tysiącem,
z twarzy zdmuchnie zmęczenie
mgłą orzeźwiającą.

NA NOSALU

Grzbietem leśnym, cienistym
mimo pogody mglistej
poszliśmy na wycieczkę.
Nosal przywitał nas deszczem.
Już wiem skąd śmieszna nazwa taka.
Góra nos przypomina,
deszcz cieknie jak katar.
Ach, och – woła jakaś pani.
Zasłania oczy, ze strachem się wspina.
A ja sobie kiwam
nad przepaścią nogami.
Chociaż skrycie czuję trwogę,
że but zsunąć mi się może
i spaść komuś na głowę.

BURZA

Wiatr nadleciał z południa.
Ciemną nawałnicę przygnał.
Skłębione chmury oberwał.
deszcz lunął jak z cebra.

My, zmęczeni po wycieczce
siedzimy w domu bezpiecznie.
A na dworze, co chwil parę,
błyskawice niebo rozświetlają.
Błyskiem flesza,
malują gór czarne zbocza.

I grzejąc się przy ciepłym mleku
myślimy jak musi być strasznie,
kiedy w górach, na szlaku
groźna burza kogoś dopadnie.

ZACHÓD SŁOŃCA

Spotkaliśmy duszka łąki,
jak promień złotego,
W oczach miał błękit
nieba całego.

Upletliśmy mu z trawy
czapkę pod obłoki
i bacik,
by go bardziej słuchały
pszczoły, trzmiele, bąki.

Zaprosił nas skrzacik maleńki
na maliny czerwone,
od soku pękające.
Zbieraliśmy garściami pełnymi,
aż zeszło do nas słońce.
Skuszone ich zapachem
i soku spragnione.
Najadło się do pełna,
stało się czerwone.

KOSMICZNA DROGA DO SZKOŁY

Wczoraj kiedy szedłem
do szkoły zaspany,
patrzę – niesłychane:
idę po ciemnym
niby asfalt niebie.
Na nim strumień bieleje
drogi mlecznej, rozlany.
Dalej czarna dziura,
a w niej chmura.
Pomyślałem, że to sen jeszcze,
bo widzę jak na nocnym niebie
czy na asfalcie – sam już nie wiem
spod auta wypływa tęcza
mieniąca się barwami.
Tylko czemu niebo
mam pod nogami ?
I skąd samochód w kosmosie ?
Obudź się synku wreszcie,
rozległ się obok głos mamy,
i nie chodź po błocie.

DZIKI TURYSTA

Nie wszystko złoto
co się świeci.
Prawdziwość tego przysłowia
odkryły w górach dzieci.
Mówiła im mama:
są tam piękne kamienie.
Uważnie się przyjrzyjcie,
piaskowce, granity, wapienie.
Czasem mika rozbłyśnie w granicie.
Ruszyły na szlak z plecakami.
Wdrapują się po skałach,
aż tu w zaroślach
coś świeci się z dala,
jak gwiazdka srebrna.
Radośnie zabiły serduszka –
-może to płatek miki…
Niestety – to po konserwach puszka,
którą rzucił turysta dziki.

POCZTÓWKA Z TATR

Kochani,
przesyłam Wam
pocztówkę z Tatr,
a na niej:

góry słonecznie rozświetlone,
obłoki pławiące się w błękicie.
Na skałach zieleń roślin,
rozkłada się puszyście.

Lecz nie ufajcie przesadnie,
tej chwili na fotografii,
bo w górach pogoda potrafi
zmieniać się niewiarygodnie.
Stają się groźne, posępne.
Czasami w jakiejś dolinie
głuchy się łoskot rozlegnie,
gdzieś skała się roztrzaskuje.

Więc kiedy tu przyjedziecie,
zabierzcie ciepłe rzeczy
i chodźcie zawsze ostrożnie.

Pozdrawiam was.
Autor tych wierszy.

Translate »