Magdalena Ficowska-Łuszczek – poetka. Urodzona w Warszawie, dziesięć lat mieszkała i tworzyła w Zakopanem. Członek Związku Literatów Polskich, laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich, trzykrotna stypendystka Ministerstwa kultury i Sztuki. Debiutowała w 1977 r.
w tygodniku studenckim „ITD”, publikowała wiersze w prasie literackiej : w ”Kulturze”, „Literaturze”, „Odrze”,”Poezji”, „Nowym Wyrazie” oraz „Katoliku”, „Dunajcu”, „Gazecie Krakowskiej”, a także w „Świerszczyku” i „Płomyczku”. Ukazały się jej tomiki poezji : „Serce się powtarza” – Nowy Sącz 1984 r., ”Wzburzony sen” – Wydawnictwo Literackie w Krakowie 1987 r., ”Nefertari – obłok pyłu na drodze” -Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 1999 r., „Na podobieństwo swoje” – Warszawa 2000 r., „Urwisko”-Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2006 r., „Zaklinanie szczęścia” – Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2010 r., „Gniew motyla” Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2014 r., „ Jak Feniks z popiołów” – Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2017 r.,”Wiersze Wybrane SELECTED POEMS” – Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2017r., „Rajski ptak” – Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2018r. Oraz ten tomik: „Wilki”- Wydawnictwo Miniatura w Krakowie 2019r.
Wydała też baśnie i wiersze dla dzieci : „Tatrzańskie Opowieści” – wydawnictwo Elgros w Warszawie 1999 r., „Wielka wróżka”- Toruń 1993 r., „Orzeszek” -wydawnictwo Elgros w Warszawie 1999 r., „Powrót Wielkiej Wróżki” – wydawnictwo Elgros w Warszawie 2000 r. Od 1991 r.
Współpracowała z redakcją Literacką 2 Programu Polskiego Radia jako autorka słuchowisk i miniatur poetyckich. W 1997 r. Została zaliczona przez paryskie wydawnictwo TEMOINS w poczet czterdziestu czterech czołowych współczesnych poetów polskich – wiersze Magdaleny Ficowskiej-Łuszczek opublikowano w wydanej we Francji „Antologii poezji polskiej 1975- 1990” obok utworów Czesława Miłosza i Wisławy Szymborskiej.
W Bułgarii w „Antologii nowej polskiej poezji” z 2006 r. Borysa Dankowa umieszczono jej wiersze.
W Polsce umieszczono Poetkę w leksykonie Lesława Bartelskiego „Polscy pisarze współcześni 1939-1991”, Wyd. Naukowe PWN oraz w „Antologii Tysiąclecia – Poezja Polska” Aleksandra Nawrockiego, wyd. IBIS, 2002r. Tomiki Magdaleny Ficowskiej – Łuszczek znajdują się w Bibliotece Nobla w Sztokholmie i w Bibliotece Papieskiej w Watykanie.
Wilki… Ta historia wydarzyła się naprawdę. Choć może łatwiej byłoby ją wymyślić. Czy było to spotkanie z dzikimi zwierzętami u wejścia do Doliny Strążyskiej ? Obawiam się, że nie. Raczej zaatakowały mnie dwa szkolone wilczury, przysłane tam przez jedną z wielu zawiedzionych kobiet. Nie mogły mi darować, że sprzątnęłam im sprzed nosa ówczesnego idola, jakim był Józef Łuszczek. Po prostu ktoś poszczuł psy na mnie. To były dwa owczarki niemieckie. Zjawiły się bezszelestnie przy wejściu do doliny Strążyskiej. przywarły pyskami do ziemi. Wyszczerzyły zęby, bezgłośnie. Oba były nieruchomo wpatrzone we mnie. Sprężone do skoku, identycznie jakby wzdłuż niewidzialnej linii przed nimi. Cofałam się po kilka centymetrów. odwrócona do nich przodem. Starając się omijać wzrokiem ich oczy wściekle utkwione we mnie. To był biały dzień, słoneczny. Może koło południa. Wiedziałam, że walczę o życie i za moment mogą rozerwać mnie ich kły. W tym czasie chodnikiem w kierunku Drogi pod Reglami, minęła mnie jakaś para młodych jak ja ludzi. Później jakiś młody turysta. Wszyscy udawali, że mnie nie widzą. Myślałam, że mnie uratują, przepłoszą atakujące mnie psy. Niestety nie. Dziwne było to, że dzikie bestie wcale nie były nimi zainteresowane, jakby nikogo poza mną nie było. Instynktownie wiedziałam, że nie mogę przyspieszyć, ani odwrócić się do nich plecami. Byłam przerażona, trwało to w nieskończoność. Wreszcie przekroczyłam jakąś granicę uwagi psów. Może dlatego, że dotarłam do pierwszego domu przy ulicy Strążyskiej. Zwierzęta ulotniły się. A ja odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do swojego mieszkania na Osiedlu Kasprusie. Po latach, już w Warszawie oglądałam w telewizji wilki pojawiające się na obrzeżach miast w Polsce. Wyglądały tak jak te dwa chcące mi skoczyć do gardła wilczury. Podobno psy wydają dźwięki, a wilki atakują bezgłośnie. Jeśli tak, to były jednak dzikie wilki spod Tatr.
Pamiętam w tle tego zdarzenia, czerwone auto mojego męża, widywane tam pod nieznanymi mi chałupami góralskimi. To była tylko jedna z prób zlikwidowania mnie, czyli przeszkody do przejęcia tego „skradzionego im skarbu” jakim był dla wielu, mój mąż-Mistrz Świata w narciarstwie klasycznym, Józef Łuszczek. Przez 10 lat mojego przemykania się wilczymi jarami nienawiści, u stóp tatrzańskich szczytów, żyłam na osiedlu zwanym „Akwarium”. Podobno mieszkały tam „grube ryby”, a wiadomo ryby milczą. Jednak przez ostatnie lata mojego małżeństwa, każdy mój powrót do domu, osaczało ujadaniem, biegnące za mną stado osiedlowych psów. Zjawiały się wtedy jak spod ziemi. Zawsze widziałam nieruchomo wpatrzone we mnie stare, wrogie twarze z okien na parterze, sąsiednich budynków osiedla.
Dziwne, że te watahy, pozornie bezpańskich psów, nie atakowały innych mieszkańców osiedla. Udawałam, że tego nie zauważam, kiedy z duszą na ramieniu, każdego dnia, przechodziłam przez podwórze do drzwi swojej klatki. Po opisanym w wierszu „Wilki” spotkaniu z wilczurami spod Regli, nigdy więcej nie poszłam do Doliny Strążyskiej. Te wilki patrzyły mi prosto w oczy. Znały swój cel, wskazany przez właścicieli. Mój udany odwrót był ocaleniem życia. Naturalnie zdarzali się też dobrzy ludzie. Jedną z nich była pani Gienia z przedszkola Artura, przy ulicy Strążyskiej. Pewnego razu, kiedy przyszłam odebrać synka. Spojrzała mi prosto w oczy i szepnęła: „niech pani nikomu nic nie mówi, bo ludzie tylko się cieszą.” Skinęłam tylko głową. Milczałam, ale na zawsze ta przedszkolanka pozostała w moim sercu. Nie jestem już pewna, może te wilki, które zaatakowały mnie u wejścia do Doliny Strążyskiej, to były dzikie wilki z tatrzańskich lasów. Ale wyglądały jak tresowane owczarki niemieckie.