Ujarzmiłem dzikiego wierzchowca
Nikt nie bierze przeszkód tak jak on,
kiedy skacze po kąkolach i ostach.
Zwinnie, cicho jak indiański koń.
Teraz razem mkniemy po łące,
ja i dziki, zielony koń.
A jak zmęczą nas już te harce,
mogę schwytać i zamknąć go w dłoń.
Jak mi mama każe już wracać,
zanim zmierzch szary zapadnie.
puszczę wolno mego rumaka.
Niech sobie hasa swobodnie.