Wczoraj kiedy szedłem
do szkoły zaspany,
patrzę – niesłychane:
idę po ciemnym
niby asfalt niebie.
Na nim strumień bieleje
drogi mlecznej, rozlany.
Dalej czarna dziura,
a w niej chmura.
Pomyślałem, że to sen jeszcze,
bo widzę jak na nocnym niebie
czy na asfalcie – sam już nie wiem
spod auta wypływa tęcza
mieniąca się barwami.
Tylko czemu niebo
mam pod nogami ?
I skąd samochód w kosmosie ?
Obudź się synku wreszcie,
rozległ się obok głos mamy,
i nie chodź po błocie.