CZARNA ROZPACZ
Budzi się przed świtem
mruży oczy
by zatrzeć
kontury rzeczywistości
nie patrzy na boki
ze strachu
że przytłoczy ją
bezmiar
przysypia jeszcze
udając
że nie musi się śpieszyć
spod powiek
obserwuje
sączący się
czas
pod drzwiami
odnajduje
ostatnie piórko nadziei
kiedy wraca
pogrąża się
w ciemnych zakamarkach
wieczoru
BLACK DESPAIR
She wakes before daybreak
she squints
to blur the contours
of reality and doesn’t look to the sides
out of fear
to be overwhelmed
by vastness
she still dozes off
pretending
she doesn’t have to hurry
from under her eyelids
she observes
the seeping
time
under the door
she finds
the last feather of hope
when she comes back
she immerses
in the dark nooks of
the evening