Muszę odpocząć
po przebudzeniu
dopiero nabieram
oddechu
zrzucam z siebie
skórę pamięci
jak sukienkę
pięść zza węgła
korytarza
w splot słoneczny
rzężenie wijące się
na drewnianej klepce
by odzyskać życie
niepojęty strzał w policzek
jak piorun z nieba
między kuchnią a pokojem
furia rozszalała
popychająca z kolana
ucieczka przed potworem
na balkon
promieniście jak słońce
roztrzaskana kopniakiem
szyba koło twarzy
profesorska dłoń
zaciśnięta na gardle
wzdłuż długiego korytarza
piekło czekające
za drzwiami
domowego zacisza
23.06.2020r.