wreszcie
stało się
zaczęłam się jej bać
uwieszonej na końcu
przykrótkiej linii życia
teraz
nauczyłam się iść
nie rozglądając się
żeby nie widzieć
triumfującej zjadliwie
wymierzonej we mnie
w oczach tych
może tamtych
nie wiem których
więc wszystkich
niosę w twarzy
wyniosłość gór
i udaję że
to nie o mnie nie do mnie
ale starcza mi tej wysokości
zaledwie na krótkie
wspięte na palce
przemijanie