Zbliżał się koniec mojego turnusu
zabrano mi wciśniętą pod stół
walizkę z dobytkiem
szukałam jej po ciemnych korytarzach
szłam w męskich butach
z odklejoną podeszwą
chciałam coś kupić
ze stert łachów wybierałam
najpiękniejsze kolory
okazywały się podarte
ich cena rosła
po rozciągających się
w nieskończoność
milczących negocjacjach
mijałam szepty i oczy
oglądające moje
beznadziejne poszukiwania
zaglądałam pod stoły
drzwi gabinetów
były zamknięte
na końcu czekał samolot powrotny
ale bez mojej szarej
pożyczonej walizki
był niedostępny
moja podróż
nie mogła stać się
zwyczajowo szczęśliwa
zbudziłam się z twarzą
odrętwiałą ze zmęczenia
16.04.2020r.