NASZA POEZJA ŚPIEWANA

Grał bez wytchnienia
nie mógł przestać
bał się
że pryśnie ta chwila
i zostanie sam na zawsze…
Ona nie odważyła się
wyciągnąć ręki
dotknąć jego włosów
bała się
że odtrąci ją
i już nigdy nie zaśpiewa dla niej
czekała by podniósł powieki
wreszcie
spotkały się dwa spojrzenia :
-gram tak bo boję się
że znikniesz…
nie umiem powiedzieć
tego co czuję…
oczarowała go
uśmiechem bogini
zanurzyła palce w falach
jego młodości
dotykał delikatnych
przestrzeni jej poezji
śpiewał ją dla niej
całe życie

15.10.2020r.

RODZINNE TABU

To była milcząca zgoda
odwrócona do mnie plecami
uciekałam przez matnię
unicestwiania mnie
zacierali ślady
po mojej poezji
ściana ciszy
szczelnie zasłaniała
moje istnienie
machina zniszczenia
strąciła mnie
w przestrzeń niebytu
po pół wieku
rozpaczliwej walki o życie
dowiedziałam się
że nikt o mnie nie słyszał

7.06.2021r.

Przeklęta w imię ojca 2025


Dlaczego było, aż tak strasznie ze wszystkich stron? Sama Magdalenka nie mogła tego pojąć. Dom jej dzieciństwa, to było miejsce kaźni strachem, pogardą wobec niej. Mimo, że bez alkoholu. Awantury, bicie, poniżanie jej na każdym kroku. Pozbawianie jej wszelkiej wartości z woli ojca. Jeszcze w niemowlęctwie próba zadławienia 7 miesięcznego wcześniaka czyli Magdalenki, pogryzioną marchewką wpychaną do gardła przez kainową zawiść. Kilkuletnia Magdalena co rano była bita siostrzaną pięścią w nosek, aż krew rozmazywała się po buzi. Takie było powitanie dnia. Już wiedziała, że ma to znosić w ciszy i bez reakcji. Wyszarpywanie włosów, tak że na główce zostawały łyse polany. Przy zupełnej obojętności uwielbianej rodzicielki. Anioła Magdalenki, który niósł ją do bicia przez furię twórcy domowego. Była wtedy jeszcze za mała by się wyrwać. Odzierana z godności bezbronna kruszyna piękna, przepełniona empatią , o sercu z wosku odczytywała nienawiść z ich oczu. Jej Anioł piękna i łagodności zostawiał ją w pustym mieszkaniu w izolacji od picia, jedzenia i ludzkiej mowy. Niemal całkowity brak wody potrzebnej do rozwoju organizmu, spowodował straszliwą w skutkach chorobę nadciśnieniową. Ciągłe upadlanie i kłamliwe, zmyślone przez ojca złe opinie o niej, przeniosły się na świat zewnętrzny. Jej strach wywoływał odrzucenie przez dzieci, bicie, rozdrapywanie do żywego mięsa jej małych rączek w przedszkolu, tłuczenie jej pięściami na podwórku i w szkole podstawowej w całkowitej obojętności i zaniedbaniu. Magdalenka starała się z całych sił, ale nigdy nie zasłużyła na dobre słowo. Milczała bo skarga wzmagała obwinianie jej o wszystko. Nie odwzajemniała podłości , bo nie chciała by ktoś cierpiał. Była świadoma tego koszmaru, ale bezradna. Najbliżsi przydzielili jej rolę ofiary do bicia, krytyki bez prawa nawet do własnej urody. Za którą spotykało ją potępienie i wrogość. Miała się czuć jak śmieć i być przerażona. Była bezradnym dzieckiem, więc naiwnie myślała, że chociaż uwielbiana jej dziecięcym serduszkiem mama ją docenia. Myliła się przypisując jej swoje uczucia. Była dla niej tylko niechcianą rzeczą, mimo piękna i łagodności jej Anioł był bez uczuć. Trochę później jej kainowa siostra, wybranka ojca, każdego dnia po szkole powalała ją znienacka na podłogę ciemnego korytarza, ciosami w splot słoneczny. Tak, że Magdzia wiła się na podłodze, z wyciem nie mogąc odzyskać oddechu. I to spalające zawiścią siostrzane spojrzenie na każdym kroku – czynnie wspierane przez władcę świata, bo to on wyznaczył Magdalenę na zniszczenie i stworzył takie zasady. Zabijał Magdalenę słowami pogardy, ciosami furii i oczernianiem. Potem w dorosłym życiu, było coraz gorzej. Już jako gotowa ofiara trafiła w ręce ślubnego zabójcy sprzed ołtarza. Na dno piekieł alkoholu, bicia i prób zabójstwa. Kiedy dla ratowania życia uciekła stamtąd po dziesięciu latach strasznego małżeństwa, żeby przeżyć z małym synkiem Arturem, podjęła nędzarską pracę ponad siły. W prestiżowej instytucji, gdzie była traktowana jak zwierzę do kopania w bydlęcej zagrodzie. Paraliż nóg po celowym wypadku w pracy. Próba oślepienia jej przez łobuzów przez podcięcie laserem oka. A w efekcie rozerwanie się ciała szklistego w oku. Jak to było możliwe w tak elitarnych kręgach społecznych – artystycznych, twórczych i sławnych. Mimo, że chowała się po kątach, obezwładniona przerażeniem. Napełnili jej istnienie strachem, który wyeliminował ją z życia. A świat zewnętrzny dopełniał podłości na niej i jej synku Arturze.

SZKOŁA PODSTAWOWA

Wczoraj
zasypiałam na katordze
pamięci ich imion i nazwisk
twardych pięści kolegów z klasy
i ten co tłukł
żeby zatłuc
przerwała mu
pobladła nauczycielka
wbiegając do klasy
moja pamięć wyparła
jak się nazywał
za to mam w oczach
wygląd i dłonie boksujące
moją twarz
tego z równoległej klasy
na stołówce szkolnej
do zupy spływała mi krew
byłam głodna
nie wiedziałam co się stało
w domu nos
przyrósł jak wisiał
nawet tatuś zachwycił się:
jaki ona ma piękny
semicki profil
spuściłam głowę
i tak nikogo to nie obchodziło

22.10.2020r.

SPEKTAKL ZNISZCZENIA

Wywabiona ułudą życzliwości
w nieznane odległości
napotkała za ścianą pozorów
zapory nie do przebycia

dali jej strzęp ubrania
w kolorze nieba
pokazywali pogruchotaną nędzę
jako rzekomą codzienność
za iluzją opiekuńczego
męskiego ramienia
zauważyła ich
porozumiewawcze spojrzenia
bezskutecznie pytała
o przystanek powrotny
do należnego jej życia
tułała się
szukając go
w szarości ulic
uprała z błota strzęp nieba
pokrywała uśmiechem
czarną przestrzeń rozpaczy
przerzucali sobie
nad jej głową
piłeczkę okrutnych wyroków
pozbawili ją istnienia

30.10.2020r.

REGUŁY MOJEGO ŻYCIA

Po wrzuceniu mnie
w koszmar życia
poznałam pierwsze
prawo ludzi:
„strach jest silniejszy
od zabójstwa”
ogłuszał mnie
furią krzyku
kuliłam się pod ciosami

pozbawiona wartości
nie chciałam przeszkadzać
myślałam że funkcje
mojego życia
to zbyteczne fanaberie
gdy przemykałam się
korytarzem
uchwyciłam w lustrze
czyjeś spojrzenie
jak rozpalone
nienawiścią ostrze
odtąd nie patrzę w lustra
nauczono mnie
drugiego prawa ludzi:
„masz obowiązek milczenia”
to zabezpieczało
mafijną hierarchię
eliminując mnie
z kręgu ludzi
Nie odwzajemniałam się
bo nie mogłam znieść
cudzego cierpienia
Wpojono we mnie
te reguły mafii
dając wybór:
„-albo uodpornisz się na lęk
-albo wstań z martwych”
Strach odebrał mi życie
Wbito mnie w glebę
Po tym wszystkim
WSTAŁAM Z MARTWYCH
Poznaję cud życia

4.11.2020r.

W BANKU

Każdy grosz
wyrywałam
morderczym wysiłkiem
spomiędzy gruzu
nanizałam je
na supełki mojego życia
by kupić za nie
szczęście
dzieliłam się jego
nieskończonością
wydarli mi je
z pogardą
i lekceważeniem
pod płaszczykiem
zaufania publicznego
spłynęła z nich
ludzka powłoka

12.10.2021r.

DLACZEGO…

Bezbronna
weszła mu w drogę
na jego podobieństwo
niszczył ten obraz
swoich słabości
dostawał szatu
na sam jej widok
z nienawiści
chcesz się bić ?
-pytał
kiedy drętwiała
ze strachu
dał ludziom glejt
na jej upadlanie
dlaczego?
by usunąć konkurencję
za niepewność co ujawni
bo nie oddawała ciosów
-by nie urazić oprawców
była przydatna
jako czarna owca

13.10.2021r.

TO LUDZIE

Na świecie-przybytku diabła
nie straszcie mnie piekłem
a gdzie ja dotąd byłam?
Chętnie odetchnę
tylko już
bez bólu i cierpienia
strachu i upodlenia
odbierania mi
wszelkiej belleści
to już zaliczyłam
zlegnę gdzieś na stosie
ciepłego popiołu
po moim życiu
z ulgą odpocznę
od waszej niegodziwości

16.10.2021r.

MOJE SZCZĘŚCIE

Moje szczęście
ma tyle postaci
teraz opływa mi twarz
chłodnym powiewem
wypełnia mnie
ożywczym
oddechem
jak byłam mała
uosabiało się
z niedościgłym marzeniem
o zakapslowanej
butelce oranżady
która popłynęłaby
we mnie życiem

kiedy słucham
jak śpiewasz
moją poezję
unosi mnie
na fali marzeń
jestem niezaprawiona
w szczęściu
jest lekkie
jak bąbelki w oranżadzie
może rozsadzić
szklaną butelkę

6.11.2020r.

Translate »